Żyli z Shai'rem szczęśliwie. Mężczyzna, gdy tylko Kira powróciła, zrezygnował z prawa do tronu, żeby móc zaopiekować się żoną i być z nią jak najczęściej. Po śmierci ojca Shai'ra tron objął jego młodszy brat, Wil'ian.
Tea'ri wyrósł na wspaniałego i dzielnego księcia i wojownika. Nikt, podczas jakichkolwiek pojedynków, nie mógł się z nim mierzyć- no, może oprócz Sha'ira, któremu nikt nie mógł praktycznie dorównać. Skończył najlepszą szkołę na Sivir. Wszyscy byli z niego strasznie dumni. Miał szansę w przyszłości stać się dowódcą armii. Nie był jednak pewien, czy tego chce...
-Tea'ri, zbierasz się?-Shai'r wszedł do pokoju syna. Zauważył, że ten momentalnie coś schował w szafce. Uśmiechnął się.-Co tam masz?
Tea'ri wydawał się zakłopotany.
-Nic... Takiego...-mruknął.
Sha'ir pokiwał głową.
-Rozumiem, te wszystkie tajemnice młodych ludzi... No dobrze. Za 5 minut przyjdź do jadalni, goście już za niedługo będą. Hrabia Drac'o zabiera swoją córkę.-uśmiechnął się, a Tea'ri zarumienił się jeszcze bardziej. Gdy Sha'ir wyszedł, Tea'ri odetchnął z ulgą. Z szafki wyciągnął zeszyt, w którym miał przyklejone różne zdjęcia superbohaterów, artykuły o nich, itp. Wszystkie pochodziły z Ziemi. Jego matka często mu o nich opowiadała, zwłaszcza o Młodych Tytanach, do których kiedyś należała... Czuł do nich wielki szacunek. Na Sivir nie było żadnych superbohaterów. Nie było ogólnie zbyt sporych problemów z prawem. Policja była dosyć sprawna, zwłaszcza z wprowadzoną najnowszą technologią. Te wszystkie laserowe spluwy, i te takie tam... Osobiście Tea'ri uważał, że było to niepotrzebne. Wszystko robiło się za nowoczesne.
Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Otworzyła Kira.
-Tea'ri, jesteś gotowy? Nie, oczywiście, że nie, kazałam ci zmienić ten ohydny podkoszulek!
-Mamo, jest dobrze...-chciał się wytłumaczyć Tea'ri, ale kobieta już grzebała w jego szafie, szukając czarnej koszuli z krótkim rękawem.
-W tym ci będzie lepiej.-powiedziała, i podała mu koszulę.-Nie jest dobrze. Tea'ri, masz 19 lat i nadal nie potrafisz się sam porządnie ubrać? Przychodzi She'ana, pamiętasz?
-Tak, mamo, pamiętam.
Kira uśmiechnęła się i spojrzała na syna. <Czas na wielki opis wyglądu, co mi tam!>
Tea'ri był ideałem mężczyzny na Sivir. Nie było żadnej dziewczyny, która by o nim nie marzyła lub nie trzymała jego zdjęcia w pokoju. Był to wysoki, umięśniony młodzieniec o jasnobrązowej cerze. Całe jego ciało było pokryte czarnymi tatuażami <z takimi się urodził :P. Co drugie pokolenie wszyscy na Sivir tak mają- BO TAK!>. Miał długie, czerwone włosy i małą brodę, której Kira nie znosiła- ale jak sobie chce. Najbardziej jednak wszyscy lubili jego czerwone, smocze oczy. Nie wiadomo było, skąd takie posiadał.
Ale to, co matka kochała w nim najbardziej, to jego wspaniały charakter- był lojalny, sprawiedliwy, optymistyczny, wyrozumiały. Kochany Tea'ri...
-Mamo, chciałbym z Tobą o czymś pogadać, zanim przedstawię ten pomysł tacie.-usłyszała nagle. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
-O co chodzi synku?
-Więc... Mamo... Nie do końca wiem, jak się o to zapytać, ale... Czy mogę polecieć na Ziemię?
-Chcesz odwiedzić dziadka? Nie ma problemu!
-Ale, mamo, mi bardziej chodzi o to, że... Chciałbym zostać bohaterem. Chcę zostać Tytanem, a może nawet dołączyć do Ligi Sprawiedliwych!
Kirę zamurowało. Wyprostowała się i spojrzała na syna z nadzieją, że żartuje.
-Tea'ri, nie mówisz chyba serio? Żartujesz, jak z tymi dredami, tak?
-Nadal chcę mieć dredy, ale nie o to chodzi. Mamo, nie jestem tu potrzebny. Pokój mamy praktycznie z każdą planetą w galaktyce, a może nawet poza nią? Wszędzie jest bezpiecznie, kiedy ostatnio ty, albo tata, powstrzymaliście jakiegoś zbira?
-Przecież wiesz, że nasza policja doskonale się tym zajmuje.
-I to jest ciekawe, mamo. O to chodzi właśnie! Co ja mam robić?! Jestem sobie po prostu, co z tego, że jestem wyszkolony? Po co nam armia, skoro wszystko i tak się marnuje?
-Nie musisz być wojownikiem, skończyłeś świetną szkołę, możesz np zostać... Tłumaczem! Ile znasz języków? Sivirski, tamarański, angielski, łacinę...
-Zerski, parinski, keleński i... Mamo, z 10 będzie, nie chcę być jednak tłumaczem! Chcę od życia czegoś więcej, jak ty!
-Ale na Ziemię? Czyś ty oszalał? Zresztą, nie ma składu Młodych Tytanów w Twoim wieku. Wszyscy już są powyżej 30, nie dogadasz się...
-A Ben Logan? Syn Raveni Bestii?
-On nie jest Tytanem, kochanie, o ile dobrze pamiętam...
-Ale może chce! Kto wie? Ma moce! Jest pełno młodych ludzi, których wystarczy zebrać razem, i mogą zadziałać...
-Dobrze, już dobrze. Tea'ri, porozmawiamy o tym jeszcze wieczorem, już czekają goście.-Kira wyciągnęła syna z pokoju i popchnęła go w stronę schodów.-Przywitaj się najpierw z hrabią, She'ana na końcu! I pamiętaj, jeżeli zostaniesz tytanem, nie będziesz się z nią tak często widywał.
-Tak, mamo.-mruknął Tea'ri i zbiegł po schodach.
She'ana wyglądała przepięknie. Jak zwykle zresztą. Ciemna skóra, długie, czarne włosy splecione w kok. Pełne, czerwone usta. Zielone oczy. Całą kolację nie mogli od siebie oderwać wzroku. Ona wpatrywała się w niego, a on w nią. W tym czasie panie rozmawiały o modzie na Sivir <mój Boże, Ziemskie jeansy to teraz szczyt!>, a panowie o ewentualnych interesach. Tea'ri wyprosił o możliwość odejścia z She'aną od stołu, i po chwili poszli oboje do ogrodu. Usiedli na huśtawce.
-Twoja matka wprowadziła tu ciekawe zmiany.-uśmiechnęła się She'ana. -Uwielbiam te huśtawkę! Zawsze, jak tu przychodzimy, to nie mogę się doczekać, aż zaczniemy się huśtać!
-Tak?-Tea'ri uśmiechnął się szyderczo i spojrzał jej w oczy.-A wiesz dlaczego ja uwielbiam tą huśtawkę? Bo z tej odległości nie widać nas z dworku.
Zarumienił się. Ona również. Ich usta dzieliło ledwie parę centymetrów. W końcu to zrobił.Pocałował ją. To był najlepszy pocałunek- oczywiście, całował już pełno dziewczyn, ale jej jeszcze nie. Ten definitywnie był najlepszy.
Gdy odsunęli się od siebie, Tea'ri zaczął się zastanawiać, czy pomysł z wyjazdem na Ziemię rzeczywiście jest taki dobry- niby czemu tak? Tam nie ma She'any! A on pragnie She'any!
Po jakimś czasie rozmowy z ukochaną zdecydowali się wrócić do dworku. Szli powoli- śpieszyło im się? Niezbyt...
-She'ano, nie chciałabyś może zobaczyć się ze mną jutro? Moglibyśmy pójść do parku...
-Oczywiście, że...-odwróciła się do niego, jednak nagle jej mina zmieniła się. She'ana była przerażona. Ale czym?! Co się stało?
-She'ano...
-ZA TOBĄ!
Tea'ri odwrócił się. Zobaczył wysoką, błękitną postać stojącą w odległości jakiegoś metra od niego. W rękach ściskał miecz. Ale jak to się stało?! Jakim cudem to coś podeszło do niego, a on tego nie usłyszał? Jakim cudem strażnicy go nie zauważyli?!
Tea'ri zaklnął -a to dziś narzekał, że się nudzi.
-She'ana, do środka!-wrzasnął. Dziewczyna pobiegła do dworku, a Tea'ri przygotował się na odebranie ataku.Nieznajomy dalej stał, wpatrując się w niego.
-Czego chcesz?! Kim jesteś?!-zawołał wściekły chłopak.
Mężczyzna stojący naprzeciwko niego był ubrany w długi, błękitny płaszcz. Twarz zakrywał kaptur.
-Szukam... Smoka...-warknął.
-To idź do zoo, tam ich mamy pełno!
-Szydzisz sobie ze mnie, młodzieńcze?! Chyba dobrze wiesz, że chodzi o Ciebie.
-Co?!
Ale zanim Tea'ri porządnie zrozumiał te słowa, mężczyzna w płaszczu go zaatakował, z uniesionym do góry mieczem. Tea'ri zrobił unik i odepchnął go. Wróg odwrócił się znowu i zaatakował. Chłopak nieźle się namęczył -unik, unik, unik, i unik. W pewnym momencie złapał go za szyję i zmusił do uklęknięcia. Człowiek ukryty pod płaszczem zaczął wrzeszczeć z bólu i wypuścił miecz. Tea'ri uśmiechnął się.
-Kimkolwiek jesteś, prawdopodobnie nie przygotowałeś się zbyt dobrze do tej walki.
W tym momencie do ogrodu wybiegli wszyscy, z Sha'irem na czele.
-Tae'ri!-krzyknęła Kira.
-Spokojnie, mamo, już go obezwładniłem. -wyszczerzył zęby Tea'ri. -Nie był zbyt dobry.
She'ana uśmiechnęła się z ulgą i podbiegła przytulił Tea'riego.
-Byłeś taki dzielny...-powiedziała. Sha'ir podszedł i podniósł z ziemi niedoszłego zabójcę. Hrabia wtedy podszedł do Tea'riego.
-Chłopcze, wydajesz się idealną partią dla mojej She'any, więc jeżeli macie zamiar się pobrać...
W tym momencie stało się coś dziwnego. Mężczyzna w płaszczu wyrwał się z uścisku Sha'ira i zranił go sztyletem.
-NIE! -wrzasnął, i rzucił sztylet w stronę Tea'riego. -ON NIE MOŻE SIĘ ROZMNOŻYĆ!
Rzut był cholernie nieoczekiwany. I niecelny. Zanim Tea'ri zdążył cokolwiek zauważyć, Sha'ena padła na trawę z przebitą sztyletem szyją.
-NIEEEEEEEEEEEEEE!-wrzasnął hrabia. Jego żona rzuciła się w stronę ciała córki, Tea'ri również. Jedynie Kira skupiła się na mordercy. Rozluźniła palce, i pstryknęła. Pojawił się ogień. Z wrzaskiem rzuciła się na mężczyznę.
-NIE WAŻ SIĘ DOTKNĄĆ MOJEGO DZIECKA!
Uderzyła go w szczękę. Nagle jego płaszcz się zapalił. Zerwała go z niego. Nagle osłupiała.
-Ty? Na Sivir?!
_____________________________________________________
Yup, i to na razie tyle XD. W następnej notce pojawią się następne postacie, obiecuje ^^
-Tea'ri, zbierasz się?-Shai'r wszedł do pokoju syna. Zauważył, że ten momentalnie coś schował w szafce. Uśmiechnął się.-Co tam masz?
Tea'ri wydawał się zakłopotany.
-Nic... Takiego...-mruknął.
Sha'ir pokiwał głową.
-Rozumiem, te wszystkie tajemnice młodych ludzi... No dobrze. Za 5 minut przyjdź do jadalni, goście już za niedługo będą. Hrabia Drac'o zabiera swoją córkę.-uśmiechnął się, a Tea'ri zarumienił się jeszcze bardziej. Gdy Sha'ir wyszedł, Tea'ri odetchnął z ulgą. Z szafki wyciągnął zeszyt, w którym miał przyklejone różne zdjęcia superbohaterów, artykuły o nich, itp. Wszystkie pochodziły z Ziemi. Jego matka często mu o nich opowiadała, zwłaszcza o Młodych Tytanach, do których kiedyś należała... Czuł do nich wielki szacunek. Na Sivir nie było żadnych superbohaterów. Nie było ogólnie zbyt sporych problemów z prawem. Policja była dosyć sprawna, zwłaszcza z wprowadzoną najnowszą technologią. Te wszystkie laserowe spluwy, i te takie tam... Osobiście Tea'ri uważał, że było to niepotrzebne. Wszystko robiło się za nowoczesne.
Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Otworzyła Kira.
-Tea'ri, jesteś gotowy? Nie, oczywiście, że nie, kazałam ci zmienić ten ohydny podkoszulek!
-Mamo, jest dobrze...-chciał się wytłumaczyć Tea'ri, ale kobieta już grzebała w jego szafie, szukając czarnej koszuli z krótkim rękawem.
-W tym ci będzie lepiej.-powiedziała, i podała mu koszulę.-Nie jest dobrze. Tea'ri, masz 19 lat i nadal nie potrafisz się sam porządnie ubrać? Przychodzi She'ana, pamiętasz?
-Tak, mamo, pamiętam.
Kira uśmiechnęła się i spojrzała na syna. <Czas na wielki opis wyglądu, co mi tam!>
Tea'ri był ideałem mężczyzny na Sivir. Nie było żadnej dziewczyny, która by o nim nie marzyła lub nie trzymała jego zdjęcia w pokoju. Był to wysoki, umięśniony młodzieniec o jasnobrązowej cerze. Całe jego ciało było pokryte czarnymi tatuażami <z takimi się urodził :P. Co drugie pokolenie wszyscy na Sivir tak mają- BO TAK!>. Miał długie, czerwone włosy i małą brodę, której Kira nie znosiła- ale jak sobie chce. Najbardziej jednak wszyscy lubili jego czerwone, smocze oczy. Nie wiadomo było, skąd takie posiadał.
Ale to, co matka kochała w nim najbardziej, to jego wspaniały charakter- był lojalny, sprawiedliwy, optymistyczny, wyrozumiały. Kochany Tea'ri...
-Mamo, chciałbym z Tobą o czymś pogadać, zanim przedstawię ten pomysł tacie.-usłyszała nagle. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
-O co chodzi synku?
-Więc... Mamo... Nie do końca wiem, jak się o to zapytać, ale... Czy mogę polecieć na Ziemię?
-Chcesz odwiedzić dziadka? Nie ma problemu!
-Ale, mamo, mi bardziej chodzi o to, że... Chciałbym zostać bohaterem. Chcę zostać Tytanem, a może nawet dołączyć do Ligi Sprawiedliwych!
Kirę zamurowało. Wyprostowała się i spojrzała na syna z nadzieją, że żartuje.
-Tea'ri, nie mówisz chyba serio? Żartujesz, jak z tymi dredami, tak?
-Nadal chcę mieć dredy, ale nie o to chodzi. Mamo, nie jestem tu potrzebny. Pokój mamy praktycznie z każdą planetą w galaktyce, a może nawet poza nią? Wszędzie jest bezpiecznie, kiedy ostatnio ty, albo tata, powstrzymaliście jakiegoś zbira?
-Przecież wiesz, że nasza policja doskonale się tym zajmuje.
-I to jest ciekawe, mamo. O to chodzi właśnie! Co ja mam robić?! Jestem sobie po prostu, co z tego, że jestem wyszkolony? Po co nam armia, skoro wszystko i tak się marnuje?
-Nie musisz być wojownikiem, skończyłeś świetną szkołę, możesz np zostać... Tłumaczem! Ile znasz języków? Sivirski, tamarański, angielski, łacinę...
-Zerski, parinski, keleński i... Mamo, z 10 będzie, nie chcę być jednak tłumaczem! Chcę od życia czegoś więcej, jak ty!
-Ale na Ziemię? Czyś ty oszalał? Zresztą, nie ma składu Młodych Tytanów w Twoim wieku. Wszyscy już są powyżej 30, nie dogadasz się...
-A Ben Logan? Syn Raveni Bestii?
-On nie jest Tytanem, kochanie, o ile dobrze pamiętam...
-Ale może chce! Kto wie? Ma moce! Jest pełno młodych ludzi, których wystarczy zebrać razem, i mogą zadziałać...
-Dobrze, już dobrze. Tea'ri, porozmawiamy o tym jeszcze wieczorem, już czekają goście.-Kira wyciągnęła syna z pokoju i popchnęła go w stronę schodów.-Przywitaj się najpierw z hrabią, She'ana na końcu! I pamiętaj, jeżeli zostaniesz tytanem, nie będziesz się z nią tak często widywał.
-Tak, mamo.-mruknął Tea'ri i zbiegł po schodach.
She'ana wyglądała przepięknie. Jak zwykle zresztą. Ciemna skóra, długie, czarne włosy splecione w kok. Pełne, czerwone usta. Zielone oczy. Całą kolację nie mogli od siebie oderwać wzroku. Ona wpatrywała się w niego, a on w nią. W tym czasie panie rozmawiały o modzie na Sivir <mój Boże, Ziemskie jeansy to teraz szczyt!>, a panowie o ewentualnych interesach. Tea'ri wyprosił o możliwość odejścia z She'aną od stołu, i po chwili poszli oboje do ogrodu. Usiedli na huśtawce.
-Twoja matka wprowadziła tu ciekawe zmiany.-uśmiechnęła się She'ana. -Uwielbiam te huśtawkę! Zawsze, jak tu przychodzimy, to nie mogę się doczekać, aż zaczniemy się huśtać!
-Tak?-Tea'ri uśmiechnął się szyderczo i spojrzał jej w oczy.-A wiesz dlaczego ja uwielbiam tą huśtawkę? Bo z tej odległości nie widać nas z dworku.
Zarumienił się. Ona również. Ich usta dzieliło ledwie parę centymetrów. W końcu to zrobił.Pocałował ją. To był najlepszy pocałunek- oczywiście, całował już pełno dziewczyn, ale jej jeszcze nie. Ten definitywnie był najlepszy.
Gdy odsunęli się od siebie, Tea'ri zaczął się zastanawiać, czy pomysł z wyjazdem na Ziemię rzeczywiście jest taki dobry- niby czemu tak? Tam nie ma She'any! A on pragnie She'any!
Po jakimś czasie rozmowy z ukochaną zdecydowali się wrócić do dworku. Szli powoli- śpieszyło im się? Niezbyt...
-She'ano, nie chciałabyś może zobaczyć się ze mną jutro? Moglibyśmy pójść do parku...
-Oczywiście, że...-odwróciła się do niego, jednak nagle jej mina zmieniła się. She'ana była przerażona. Ale czym?! Co się stało?
-She'ano...
-ZA TOBĄ!
Tea'ri odwrócił się. Zobaczył wysoką, błękitną postać stojącą w odległości jakiegoś metra od niego. W rękach ściskał miecz. Ale jak to się stało?! Jakim cudem to coś podeszło do niego, a on tego nie usłyszał? Jakim cudem strażnicy go nie zauważyli?!
Tea'ri zaklnął -a to dziś narzekał, że się nudzi.
-She'ana, do środka!-wrzasnął. Dziewczyna pobiegła do dworku, a Tea'ri przygotował się na odebranie ataku.Nieznajomy dalej stał, wpatrując się w niego.
-Czego chcesz?! Kim jesteś?!-zawołał wściekły chłopak.
Mężczyzna stojący naprzeciwko niego był ubrany w długi, błękitny płaszcz. Twarz zakrywał kaptur.
-Szukam... Smoka...-warknął.
-To idź do zoo, tam ich mamy pełno!
-Szydzisz sobie ze mnie, młodzieńcze?! Chyba dobrze wiesz, że chodzi o Ciebie.
-Co?!
Ale zanim Tea'ri porządnie zrozumiał te słowa, mężczyzna w płaszczu go zaatakował, z uniesionym do góry mieczem. Tea'ri zrobił unik i odepchnął go. Wróg odwrócił się znowu i zaatakował. Chłopak nieźle się namęczył -unik, unik, unik, i unik. W pewnym momencie złapał go za szyję i zmusił do uklęknięcia. Człowiek ukryty pod płaszczem zaczął wrzeszczeć z bólu i wypuścił miecz. Tea'ri uśmiechnął się.
-Kimkolwiek jesteś, prawdopodobnie nie przygotowałeś się zbyt dobrze do tej walki.
W tym momencie do ogrodu wybiegli wszyscy, z Sha'irem na czele.
-Tae'ri!-krzyknęła Kira.
-Spokojnie, mamo, już go obezwładniłem. -wyszczerzył zęby Tea'ri. -Nie był zbyt dobry.
She'ana uśmiechnęła się z ulgą i podbiegła przytulił Tea'riego.
-Byłeś taki dzielny...-powiedziała. Sha'ir podszedł i podniósł z ziemi niedoszłego zabójcę. Hrabia wtedy podszedł do Tea'riego.
-Chłopcze, wydajesz się idealną partią dla mojej She'any, więc jeżeli macie zamiar się pobrać...
W tym momencie stało się coś dziwnego. Mężczyzna w płaszczu wyrwał się z uścisku Sha'ira i zranił go sztyletem.
-NIE! -wrzasnął, i rzucił sztylet w stronę Tea'riego. -ON NIE MOŻE SIĘ ROZMNOŻYĆ!
Rzut był cholernie nieoczekiwany. I niecelny. Zanim Tea'ri zdążył cokolwiek zauważyć, Sha'ena padła na trawę z przebitą sztyletem szyją.
-NIEEEEEEEEEEEEEE!-wrzasnął hrabia. Jego żona rzuciła się w stronę ciała córki, Tea'ri również. Jedynie Kira skupiła się na mordercy. Rozluźniła palce, i pstryknęła. Pojawił się ogień. Z wrzaskiem rzuciła się na mężczyznę.
-NIE WAŻ SIĘ DOTKNĄĆ MOJEGO DZIECKA!
Uderzyła go w szczękę. Nagle jego płaszcz się zapalił. Zerwała go z niego. Nagle osłupiała.
-Ty? Na Sivir?!
_____________________________________________________
Yup, i to na razie tyle XD. W następnej notce pojawią się następne postacie, obiecuje ^^